Pani Zuzanna Kawecka, żona notariusza z Sieradza, w roku 1845 zeznała, co następuje:
Miała córkę z pierwszego małżeństwa, imieniem Ewa Domańska. Córka ta, zachorowawszy ciężko, zmarła opatrzona św. Sakramentami. Matka ciągle się za jej duszę gorąco modliła. Pewnego razu, wkrótce po pogrzebie, siedziała pani Kawecka w swoim pokoju zajęta jakąś pracą; nie było tam prócz niej nikogo. Naraz spostrzegła jakąś osobę, która cicho ku niej się zbliża. Nie wiedząc, ktoby to był i jak się do niej dostał, patrzyła zdziwiona, a oto, przyglądając się tajemniczej postaci, poznaje w niej swą zmarłą córkę. Uradowała się matka i pyta, po co do niej przychodzi, a ta, jęcząc boleśnie, poczyna mówić: „Ulituj się nade mną, matko, gdyż okrutne cierpienia w ogniu czyścowym znoszę za grzechy nieposłuszeństwa, kłamstwa i lekkomyślności przy modlitwie. Ratuj mnie!” Matka, zdumiona tym co słyszy, odpowiedziała, że przecież ciągle się modli za nią. Na to odrzekła córka: „Tak matko i to mi sprawia wielką ulgę, ale to wszystko mało. Najskuteczniejszym środkiem wybawienia mnie z mąk, to, Msze święte zamówione na Jasnej Górze przed Cudownym Obrazem!” A gdy matka wyraziła zdziwienie, że dusza jej tak długo cierpi w czyścu, usłyszała odpowiedź: „Nie na takie męki zasłużyłam przez swoje grzechy, po śmierci inaczej się sądzi, niż za życia. Jeżeli dwadzieścia Mszy świętych będzie za mnie odprawionych, to za przyczyną Matki Boskiej Częstochowskiej zostanę już od cierpień wolną”. To powiedziawszy, znikła z pokoju. matka natychmiast pojechała na Jasną Górę, gdzie zamówiwszy Msze święte, gorąco się za duszę córki modliła.
Po powrocie do domu, pewnej nocy ujrzała Ewę odzianą w jasne szaty godowe, opromienioną światłem nieziemskim, która, zbliżywszy się do niej, gorąco za pomoc dziękowała, oznajmując, że jest już w niebie.
Cuda i Łaski zdziałane za przyczyną Najśw. Maryi Panny Częstochowskiej, o. A. Łaziński, Częstochowa 1938, s. 112-113.