„… Mamy być jak Jezus <<Filius Dei et Filius Mariae>>, synami Boga i synami Marji.
Jezus jest jednym i drugim w sposób doskonały, jeśli więc chcemy odtworzyć Jego obraz w duszy naszej, powinniśmy wycisnąć w sobie ten rys podwójny.
Pobożność nasza nie byłaby prawdziwie chrześcijańska, gdyby nie obejmowała Matki Słowa Wcielonego. Nabożeństwo do Matki Najśw. jest nie tylko ważne, ale i konieczne, jeśli chcemy obficie czerpać ze źródeł życia. Rozłączać Chrystusa od Jego Matki to znaczy tracić z oka istotną rolę Jego Człowieczeństwa św. w udzielaniu łaski bożej. Kiedy się zaniedbuje Matkę, przestaje się rozumieć Syna. Czy nie tak się stało z narodami protestanckimi? Odrzucili nabożeństwo do Matki Najśw. pod tym pozorem, żeby nie ubliżać chrystusowi jako jedynemu pośrednikowi, a czyż nie skończyli na tem, że stracili wiarę nawet w Jego bóstwo? Jeśli Chrystus jest naszym zbawcą, naszym pośrednikiem, naszym bratem starszym, ponieważ przyjął naturę ludzką, jakżeż Go prawdziwie kochać, jak upodobnić się do Niego, a nie mieć szczególniejszego nabożeństwa do Tej, która Mu dała właśnie tę naturę ludzką…