Tagi

, ,

I

I

Przed kilku laty, w pewnem mieście, lekarz nieuleczalnie chory oczekiwał śmierci. Z chrztu był katolikiem, lecz już od wielu lat przestał wypełniać obowiązki religijne i został członkiem loży masońskiej, pracując w jej duchu przeciwko Kościołowi. Żona jego, niewiasta głębokiej pobożności, zaklinała go, aby przyjął Sakramenta św., gdyż niebezpieczeństwo śmierci coraz bardziej się zbliżało. Lecz wszelkie usiłowania były daremne. Mąż wszelkie prośby i zaklinania szorstko odrzucał. Możemy sobie wyobrazić, jak ta zatwardziałość bolała żonę, spostrzegającą coraz to gorszy stan chorego.

 
Pewnego razu, przygnębiona tą troską, w pokoju obok, rozmyślała nad tem jakby uratować duszę męża, gdy nagle usłyszała z ulicy dzwonnej zwiastujący, że kapłan z Panem Jezusem spieszy do chorego, biedna niewiasta otwiera okno, klęka i wyciągając ręce szepce: „Ach mój Boski Zbawicielu! Okaż miłosierdzie nad moim biednym mężem! Zlituj się nademną! Czyż już wcale nie jesteśmy godni, abyś przyszedł do nas! Przejęta bólem klęczała jeszcze chwil kilka. W tem słyszy wołanie chorego. Ze łzami w oczach z troską na twarzy, wchodzi do jego pokoju. A chory zwraca się do niej ze łzami:

 


– Żono droga, namyśliłem się. Chcę się pojednać z Bogiem i Kościołem. Poproś kapłana, aby mi pomógł i udzielił Sakramentów św. Jestem gotów na wszystko!

 
Serce Najświętsze Boskiego Zbawiciela wysłuchało gorącej prośby swej służebnicy i litując się nad nędzą biednego grzesznika, zesłało promień łaski w jego zatwardziałe serce i wzruszyło go tak, że zakończył życie, pojednawszy się z Bogiem i Kościołem.

 
Dlatego Kościół św. nawołuje nas do pokładania ufności w Najśw. Sercu Pana Jezusa i wskazuje nam na to Boskie Serce jako na gwiazdę nadziei i ufności.

 
Gdy zarzucano Boskiemu Zbawcy zbytnie zbliżanie się do grzeszników, przyrównywał się On do lekarza, mówiąc: „nie potrzebują, którzy zdrowi są, lekarza, ale którzy się źle mają.” (Łuk. 5, 31).

 
Zwątpienie o miłosierdziu Bożem jest istotnie niebezpieczeństwem na drodze do zbawienia. Ono zamykając nam oczy na dobroć Bożą, zamyka równocześnie niebo. Z grzechów bowiem jeszcze powstać można, bez ufności atoli zbawić się niepodobna.

 
Nie dopuśćmy więc nigdy do serc naszych zwątpienia, rozpaczy. Jeśli zaś roztoczą się nad nami owe złowrogie, czarne chmury, rozprószmy je bezzwłocznie spojrzeniem na Najśw. Serce Pana Jezusa. Spoglądajmy wówczas tak długo na miłościwe Serce Zbawcy, aż wstąpi napowrót w dusze nasze nadzieja, ufność. To Najśw. Serce jest prawdziwie zbawieniem ufających w Niem. Kto jemu zaufa, ten przy końcu życia bez wątpienia powtórzy za św. Pawłem: „Dziękuję temu, który mię umocnił. Chrystusowi Jezusowi, Panu naszemu, iż mnie za wiernego poczytał, którym był pierwej bluźniercą i prześladowcą, alem dostąpił miłosierdzia Bożego.” (Tym. 12. 13).

 
Te słowa będą niewątpliwie wyznaniem każdego, chociażby największego grzesznika, który nie zawaha się, zaufać miłości Najśw. Serca Jezusa.

 

Miesięcznik franciszkański, rok XXVIII, wrzesień 1935, nr. 12, str. 561-562.