To pozdrowienie Anioła, to jego przedłożenie, ta wolność zgodzenia się na Jego przedłożenie zostawiona Maryi, była dla Niej zaszczytem niesłychanym. Ona jednak przez akty cnót, jakie przy tej sposobności spełnia, okazuje, że godnie umie się znaleźć wobec tego najwyższego odznaczenia i odszczególnienia. Nie mówiąc już nic o modlitwie i to nadzwyczaj gorliwej i żarliwej, jakiej się w owym momencie oddawała, trzy cnoty w szczególniejszy sposób przy Wcieleniu na widok występują.
I tak nasamprzód jest tu widoczną Jej wielka pokora wtenczas, kiedy Ją nadzwyczajnemi pochwałami i niewysłowionymi zaszczytami obsypują. Rozważmy tylko te pochwały, które się Maryi dostały w udziale. Każde słowo jest tu uznaniem Jej prawdziwej i wysokiej wielce godności. A z jakich to ust spływają te pochwały? I w czyjem imieniu były wypowiedziane? A co czyni Marya? Ona nic nie mówi; nie uśmiecha się, nie wynosi się; nie ma upodobania w sobie żadnego. Ona milczy, namyśla się i rozważa i boi się (Łuk. 1, 29), słysząc takie pochwały o swojej wielkości i piękności poraz pierwszy Jej odkrytej. O ileż to pokory najgłębszej i mądrości niezmierzonej wymagało to Jej postępowanie. Nie tak postępowali Ewa i Lucyper. Im schlebiała ich wielkość i ich zalety i nimi się rozkoszowali. Marya za to im bardziej Ją chwalą, tem głębiej się uniża, tem gruntowniej wchodzi w siebie i wszystko rozważa, aby gdzie jakiegoś fałszywego kroku nie postawić. Cóż to za pokorne serce, cóż to za poważny umysł w latach jeszcze tak młodocianych, bo liczyła zaledwie 15 lat wieku!