Czasy najnowsze są nacechowane wielkiem miłosierdziem Niepokalanej Dziewicy dla nas ludzi, a Święci, którzy w nich działali lub działają – to jakby pochodnie gorejące miłością i ufnością względem Tej najlepszej i najpotężniejszej z matek.
W dniu 2 czerwca b.r., jak donosił w krótkiej notatce poprzedni „Rycerz”, wyniesiony został na Pańskie Ołtarze wielki wychowawca młodzieży Ks. Jan Bosko. Patrzmy, jak ufał on Matce Najświętszej i jak nie doznawał zawodu!
Rozpoczyna się – opowiada jego życiopis – rok 1863. (Czasy więc niedawne!) Ksiądz Bosko jest kapłanem od dwudziestu dwóch lat. Założył w Turynie trzy Oratorja, do których każdej niedzieli uczęszczało przeszło tysiąc dzieci i młodzieży. Marja prowadziła Swego sługę: jak gdyby za rękę i słusznie ks. Bosko powiadał: „Bez pomocy Marji nie mógłbym nic zdziałać”. I istotnie, w jego snach mistycznych Najświętsza Panna zapowiadała mu przyszłość podjętych prac, zachęcała go do wytrwałości i zapewniała mu Swoją opiekę. Ks. Bosko w dowód wdzięczności umyślił zbudować piękny kościół pod wezwaniem Najświętszej Panny Wspomożycielki. Pius IX pobłogosławił ten zamysł, i w r. 1863 powzięto plan, a w r. 1865 założono pierwsze fundamenta. Tego dnia ksiądz Bosko nie miał nic w kasie, a jednak wybudowanie tego kościoła kosztowało, jak świadczą rachunki, milion sto tysięcy franków. Najświętsza Panna, jak to wykażą następujące fakta, sama zapłaciła koszta tej budowy.
Nie od rzeczy będzie wspomnieć tu rozmowę księdza Bosko z matką.
– Moja mamo, – rzekł ks. Bosko, – chciałbym dostać od mamy trochę pieniędzy na nasze zakłady.
– Mój kochany, ty wiesz dobrze, że nie mam ich wcale. Sprzedaliśmy tę trochę ziemi w Becchi, ale z tych pieniędzy nic nie zostało.
– A gdyby mama miała pieniądze, czy dałaby mi je?
– Co za pytanie! Chyba nie wątpisz o tem.
– Otóż to, – rzekł syn, – Matka Boska kocha mnie napewno tak, jak ty mamo. Ona ma pieniądze i spodziewam się, że mi je da.