
Dziś w pierś trafiony!
Było to w czystej, skromnej izbie wdowy Augustyny, w miłej lotaryńskiej wiosce B. w pierwszych krwawych dniach miesiąca sierpnia 1914 r. Marja, najmłodsza córka, zadumana siedziała przy oknie. Właśnie wszyscy codopiero powychodzili z piwnicy. Wioska leżała na linji ognia. Tu Niemcy, tam Francuzi, a kule karabinowe, szczególnie granaty przelatywały to tu, to tam, po największej części ponad dachami, tylko gdzieniegdzie zabłąkała się kula to wioski. Jednakże mieszkańcy lękając się o życie skryli się do piwnic, gdy tylko ogień został otwarty.
Ale teraz znowu nastąpiła cisza. Stało się tak cicho jak niegdyś, tak cicho jak za lat dawnych, kiedyto nikt nie myślał o wojnie. I Marja, najmłodsza z trzech córek, tam w cichym domku na uboczu od drogi, zadumana siedziała przy oknie.
Myślała o swoim najdroższym, o wysmukłym oficerze, który zajął jej serce. Był on tu jeszcze wczoraj. Tak się zdarzyło, że właśnie przyszedł do wioski, gdzie przebywała jego narzeczona i płakała i modliła się za niego. Był on tu jeszcze wczoraj. Tu siedział przy stole wesoły! Jak długo, nikt nie może powiedzieć. Tak miło było im na sercu. Była jednak wojna, tak szybko przyszła ona! Jak długo to potrwa, zanim kapłan pobłogosławi ich związek? I Marja marzyła. I w jej duszy dźwięczała pieśń, słodka, a zarazem bolesna pieśń:
Cisza była na dworze, zupełna cisza. I Marja modliła się za swoim ukochanym. Matka weszła do izby. Dobra, ukochana matka. Jak duch tak lekko i cicho chodzi ona zawsze, dobra niewiasta. I tak miło umie ona się uśmiechać. Życie obeszło się z nią tak twardo. To można wyczytać na jej obliczu. Jednakże nie załamała ją boleść; lecz ją uszlachetniła. Stąd jej ta cisza, to słodkie usposobienie, ten pociągający uśmiech… Kiedy przebywałem w wiosce na wakacjach, zawsze chętnie ją odwiedzałem. Przyjmowała mię zawsze jakby moja własna matka… Dobra niewiasta. Nie będzie ona czytała tych liter, dlatego mogę o niej mówić.
Cicho weszła matka do izby.
„Mamo,” rzekła Marja, „mamo, gdyby on nie miał powrócić? Tak wielką ufność pokładam w św. Antonim! A jednak! Jestem czegoś tak niespokojna! Czyżby go śmiertelna trafiła kula?”
„Dziecko, nie myśl o tem. Nie troszcz się o dzień jutrzejszy. Jak Bóg chce! Niech się dzieje Jego wola, chociażby to miało boleść sprawić.”
Czytaj dalej →