Pobożność ogółu polskich katolików do Matki Chrystusowej jest wielka, na wiekowej tradycji oparta, ufna, czuła, dziecięca. Ma ona wszelako jeden brak i to bardzo wielki. Sama Maryja wskazała nań raz pewnej zakonnicy. Gdy ta błagała Ją słowami hymnu „Ave maris Stella”: „Pokaż, że jesteś Matką”, Matka Boża odpowiedziała: „Pokaż, że jesteś córką”.
Pobożność dziecięca ma wielką zaletę bezgranicznej ufności. Ale pobożność ta jest ślepa. Nie widzi rozmiaru dobroci Matki, Jej cierpień, wyrzeczeń, wielkości, piękna. Nie stara się Jej coraz pilniej poznawać. Jest samolubna: myśli tylko o korzyściach własnych, a zapomina, że Matce trzeba pomóc swoją własną pracą, cierpieniem, modlitwą, że trzeba Ją pocieszać, a zwłaszcza, że trzeba Jej słuchać.
Otóż nie można być na stałe takim niemowlęciem Matki Bożej. Prawdziwą pobożność do Niej poznaje się po wzroście duchowym. A w miarę tego wzrostu powinniśmy coraz lepiej poznawać to, czego prawie się o Maryi nie mówi, a co jest rzeczą oczywistą, że jest Ona nie tylko najsłodsza, najlepsza, najczulsza z matek. Owszem, to prawda. Gdyby zebrać i dodać do siebie miłość wszystkich matek, jakie były, są i będą na ziemi, do ich dzieci, to jeszcze miłość Matki Najśw. do nas jest bez porównania większa. Ale to jest jedna tylko strona rzeczy. Jest jeszcze i druga. Maria jest niewiastą mocną. Pisał o tym dużo Jej czciciel Leon Bloy, Francuz. Piękny Jej obraz dał również Anglik Chesterton w „Balladzie o białym koniu”, kiedy król Alfred w ostatnim, rozpaczliwym ataku na pogan widzi nad sobą Maryję, która
W swym sercu mieczów siedem,
Lecz w ręku miała ósmy!
Maryja jest niewiastą waleczną, która „wszystkie herezje Sama zniszczyła na całym świecie”, która ma tez zetrzeć głowę zła – szatana. Nie ma waleczniejszych, bardziej odważnych, straszliwszych, zapamiętalszych rycerzy jak matki w obronie dzieci. A jakaż musi być Królowa Męczenników, Matka Odkupiciela, która dała nam jedynego Syna na straszną mękę, żeby nas zbawił?
Czytaj dalej →