Grodno, przed marcem 1923
Wielki Post
Pewna akademiczka przynosi mi w Zakopanem broszurkę znanego w Krakowie p. Williama Rosego (W. J. Rose, Duch i praca YMCA – Chrześcijańskiego Związku Młodych Ludzi w Ameryce, Warszawa 1920) o YMCA i wspominając moją pod tym względem krytykę, mówi: „Ja w tym nic złego nie widzę”.
Wziąłem tę broszurkę i przejrzałem.
Autor, mimo oświadczenia, że sprawy dogmatyczne zostawia „specjalistom, księżom”, nie zostawił ich im jednak. Znalazłem tam bowiem naukę o odpuszczeniu grzechów przez modlitwę, a następnie twierdzenie, że mylili się w średnich wiekach wierni umartwiając swoje ciało.
Na ten sam temat miałem także sposobność mówić z pastorem protestanckim w mieście N[ieszawie]. I ten się wzdrygał (jak w ogóle protestanci) przed pokutą, a na uwagę, że św. Paweł wyznaje: „Karcę ciało moje i w niewolę podbijam, bym snadź drugim opowiadając sam nie był potępiony” [1 Kor 9,27], odrzekł, że tylko praktykował to św. Paweł sam, a inni nie są obowiązani go naśladować.
Wielu też w naszych czasach pragnęłoby poznosić wszelkie umartwienia, bo spodlony świat dzisiejszy szuka szczęścia w doczesnych, zmysłowych, a często i grzesznych przyjemnościach.
A jednak pokuta to nie tylko wyłączny przywilej św. Pawła, ani „błąd” średnich wieków, ale obowiązek i to ścisły obowiązek wszystkich, bo nikt nie jest bez grzechu. O nie „średnie” dopiero wieki zaczęły „błądzić”, ale od pierwszych wieków Kościoła wierni, posłuszni nakazom Chrystusa Pana, ujarzmiali swoje ciało.