Przejęta duchem wiary, czegoż nie poświęciłaby Marja, aby mieć udział w świętych tajemnicach? I tu także – oto drugi punkt naszych rozważań – powinna nam służyć za wzór przez ofiary, które przyjęła radośnie.
Mając już ją opuścić, Syn powierzył Ją opiece ukochanego ucznia, św. Jana, który był kapłanem. Odgadujecie już myśl Jego.
Jednak, aby prosić Tego apostoła o Eucharystję, musiała Przenajświętsza Dziewica uznać, że jest większym i potężniejszym od Niej: a więc wyznać w pewnem znaczeniu swoją niższość.
Kapłan większym od Matki Boga!
Tak, Panowie, to jest prawda, nie pod względem świętości oczywiście, lecz pod względem prawnym, z uwagi na władzę, którą otrzymał. Marja zgodziła się tylko na wcielenie Słowa; kapłan rozkazuje do pewnego stopnia Bogu, słowami swemi niezawodnie wzywając Go na ołtarz. Marja raz dała światu Jezusa; kapłan mu Go daje tysiące i tysiące razy, gdy tylko zapragnie. Prawda, że przez swoje poczęcie Marja sprowadziła na ziemię Dawcę łaski, lecz kapłan udziela Go nam razem z łaską i obietnicą ubóstwiającego działania, o którem była mowa. Zmuszona uciekać się do kapłana dla otrzymania tego sakramentu, stała się Marja, przynajmniej w tem znaczeniu, względem niego zobowiązaną.
Bądźmy pewni, że nietylko przyjęła, lecz i ukochała ten stan upokorzenia, gdyż takie było życzenie Jezusa.
Prosiła więc św. Jana o Eucharystję: „Synu mój, łaknę; daj mi Chleb Żywota!”