Tagi

,

Mąż, prawdziwie po chrześcijańsku żonę swą kochający powinien szukać dobra i upodobania żony swojej, - a nie siebie!

Mąż, prawdziwie po chrześcijańsku żonę swą kochający powinien szukać dobra i upodobania żony swojej, – a nie siebie!

d) >>Miłość nie szuka swego!<< Ważna to wskazówka św. Pawła, że miłość nie szuka swego, nie szuka siebie, ale szuka dobra osoby ukochanej. Kto siebie i swego szuka, ten jest samolubem, ten nie drugiego, ale siebie kocha. Nie jeden obłudnie oświadcza się ze swą miłością, a on w tej niby miłości tylko siebie i dogodzenia swej namiętności szuka! Prawdziwa miłość szuka zawsze nie siebie i dobra swego, ale dobra i upodobania osoby ukochanej; przemyśliwa nad tem, w czem i jak osobie ukochanej dogodzić i przyjemność jej zrobić – a kochający sam ma przyjemność właśnie w tem, że osobie ukochanej przyjemność zrobił… Aby o tem się przekonać, dość przypatrzeć się postępowaniu osób, kochających się prawdziwie, nie samolubnie. Otóż mąż, prawdziwie po chrześcijańsku żonę swą kochający, której tyle razy zaręczał, że ją kocha i kochać będzie aż do śmierci, i której przed ołtarzem przyobiecał i przysiągł miłość swą dozgonną, powinien przedewszystkiem nie tylko unikać tego wszystkiego, coby żonie ukochanej przykrem było, ale nadto powinien szukać dobra i upodobania żony swojej, – a nie siebie!… Nie powinieneś patrzeć na to, co tylko tobie miłem i przyjemnem, ale powinieneś uważac, czy to, czego się domagasz, i żonie jest też miłem i przyjemnem, żeby inaczej tem żonie przykrości nie zrobić. Prawdziwie kochający mąż, widząc, że to lub owo mogłoby żonie być słusznie przykrem, powinien swego upodobania i swej woli się wyrzec, a upodobania żony szukać. O, gdyby na to mężowie pamiętali!… o, gdyby to tak w małżeństwach było! Lecz niestety, zwykle jest przeciwnie, bo mężowie tylko samolubstwem i upodobaniem swojem się żądzą i kierują i tylko na siebie i swoje zachcianki uważają i siebie szukają, wręcz przeciwnie jak św. Paweł naucza! Ale i żony na tę samą prawdę tem bardziej pamiętać powinny, bo i one nie mniej mają kochać mężów, owszem nawet więcej!


e) Dalej pisze święty Paweł o miłości: że miłość nie myśli złego i wszystkiemu wierzy. Nie myśleć tego, to znaczy starać się wszystko na dobre wytłómaczyć, nie posądzać i nie podejrzewać o złe zamiary i złą wolę. Pozory złego mogą być nieraz. Nieraz może się coś wydawać złem, co się jednak da i na dobre wytłómaczyć, a wtedy złem już być przestaje. I tak n. p. żona twoja wesoła, w obejściu miła i przyjemna, – i tak, jak ćmy do światła, tak ludzie się do niej garną i z nią chętnie rozmawiają, – a ona to może i lubi i nieraz ją to bawi i wesoło się uśmiechnie, ot, bo młoda, żywa i wesoła, ale poza tem najmniejszej nawet złej myśli nie ma… Mąż, prawdziwie żonę kochający i żonie ufający nie będzie jej zaraz podejrzewał, jak to się niestety często dzieje: bo kto jaki, myśli, że każdy taki. Stąd zły mąż, sądząc może podług siebie, zaraz i żonę źle sądzi i na złe tłumaczy… Ileż przez to złego w małżeństwach się dzieje, gdy z pozorów tylko wzajemnie się sądzą, podejrzewają, posądzają, i przez to nie tylko miłość i zaufanie wzajemne osłabiają i ciężką boleść i krzywdę wzajemnie sobie wyrządzają, ale tą drogą i do złego rzeczywiście doprowadzić mogą! Bo jak będą swą żonę niesłusznie posądzać i podejrzewać, to wtedy szatan może jej to samo podszepnąć: kiedy cię mąż niewinnie posądza, to niech już choć ma za co posądzać! Widzisz, mój Bracie, jakby ci to niemiłem i przykrem było, gdyby żona o tobie źle myślała i niewinnie i niesłusznie ciebie podejrzewała lub co gorsza posądzała?… A może dopiero wtedy poznasz, jak to boli, gdy P. Bóg na ciebie niesłusznie posądzenie dopuści i ciebie niesłuszny sądem skrzywdzą! – >>Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni!<< – mówi P. Jezus.
Miłość wszystkiemu wierzy… Gdy masz jakie słuszne pozory lub powody, możesz uwagę żonie zrobić, możesz się ją o to zapytać, ale gdy znasz żonę swoją, że nie kłamie, wierzże jej zaręczeniu i tłumaczeniu i nie domagaj się zapewnienia aż pod przysięgą niepotrzebną, – ale tem bardziej wierz, gdyby ci niewierzącemu przysięgą prawdę stwierdzała. Chciałbyś, aby tobie wierzono, – wierzże i ty! Bez wzajemnej wiary i ufności w małżeństwie niema miłości, niema szczęścia w małżeństwie! To wzajemne wierzenie i zaufanie jest jedną z głównych podstaw szczęśliwego pożycia małżeńskiego.
W małżeństwie, jak pomiędzy ludźmi, nieporozumienia być mogą, otóż wtedy staraj się wszystko na lepszą stronę wytłumaczyć: pomyśl sobie: że żona tak źle nie myślała, że złego zamiaru nie miała, że tak źle nie chciała, że na te lub owe okoliczności nie zważała, że tego lub owego następstwa nie przewidziała… a wtedy wszystko w innem świetle tobie się przedstawi – i nie będziesz jej tak ostro sądził… Wszak i ty sam lubisz się tłumaczyć i uniewinniać, nieraz nawet przed P. Bogiem samym, jak n. p. na spowiedzi św.! czemuż więc nie chcesz przyjąć uniewinnienia i usprawiedliwienia swej żony i czemu jej wierzyć nie chcesz, kiedy ci się w czem tłómaczy? Czemu ją podejrzewasz, że nieprawdę ci mówi i ciebie oszukuje?… Gdy tak z zaufaniem postępować będziesz, nie tylko żonie miłość okażesz, i niejednej boleści oszczędzisz, ale i sobie samemu nie będziesz życia zatruwał; bo niesłuszne podejrzenia niejednego najbardziej trapią i zatruwają mu życie i szczęście rodzinne podgryzają, jak szkodliwy robak…
Gdybyś się jednak z doświadczenia przekonał, że żona twoja lubi nieprawdę mówić, kłamać i ciebie oszukiwać, i tybyś wtedy jej niedowierzał, to nie tybyś był winien temu, ale żona sama temuby winną była!

3. Taka to miłość wzajemna powinna być w małżeństwie pomiędzy mężem a żoną i takie własności miłość ta mieć powinna. Tej miłości domaga się istota małżeństwa; tej miłości domaga się P. Bóg; tej miłości domaga się szczęście małżeńskie i rodzinne! Patrz, mężu, dla ciebie twa żona opuściła dom rodzinny, jego spokój i szczęście kochających i kochanych rodziców; tobie cała się oddała, tobie swe życie i swe losy powierzyła… żyje tylko dla ciebie i twych dzieci, tobie i twym dzieciom swój czas, swą prace, swe siły, swój posag, swe zdrowie i swe życie poświęca! Czyż nie powinieneś za to prawdziwie, całem sercem jej kochać? Czyż nie byłoby tedy z twej strony nie tylko nie po chrześcijańsku, ale nawet i nie po ludzku, gdybyś jej wzajemnie całem sercem nie kochał?… Stracisz, ty mężu, miłość i serce dla żony, – (które przecież niegdyś dla niej miałeś i której tyle razy tak uroczyście zaręczałeś, że ją kochasz, a i przed ołtarzem przysięgałeś, że kochać będziesz zawsze), – to wtedy i ona wzajemnie musi dla ciebie serce i miłość stracić, tem bardziej, że niewiasta tak bardzo wzajemnej tej miłości potrzebuje. Okażesz ty się dla niej zimnym i obojętnym, to i ona dla ciebie zimną i obojętną będzie i szukać będzie gdzieindziej serdecznego ciepła i miłości i zaspokojenia. A jakby to w twą rodzinę się wkradło, wtedy życie stałoby ci się ciężarem, każda przykrość i krzyżyk tem cięższym ci będą, wtedy pewne piekło w domu!… Może być w takich małżeństwach dostatek, zbytek, przepych, zaszczyty ludzkie, mogą być rozmaite przyjemności i rozrywki, – ale one miłości nie zastąpią, ale one spokoju i szczęścia nie dadzą! Tylko gdzie prawdziwa miłość wzajemna, tam jest spokój i szczęście, choćby nawet niejednym krzyżykiem P. Bóg taką rodzinę nawiedził!